Kilka słów o lenistwie i konsumpcji

Jesteśmy na tyle leniwi, że zamiast zejść do recepcji i zamówić kolejny nocleg, robimy to z łóżka, przez Agodę. Nasz hotel nie należy do najtańszych, jednak wyżej wspomniane lenistwo wygrywa z biedą- nie chce nam się przemieszczać. I za owo lenistwo zostajemy ukarani. Ukarani przez bałagan, który panuje na portalu Agoda. Pieniądze wychodzą z naszego konta, natomiast w hotelu miejsc brak. Trzeba się niestety ruszyć. Jakos to sobie z nimi wyjaśnimy, a w międzyczasie znajdujemy bardzo korzystną opcję last minute. „Conrada’s place”- dość duży, podobno jednak cichy hotel blisko Alona Beach, oceniany w rankingach jako „wspaniały”. Rodzinny, 30-metrowy pokój kosztuje nas około 90 PLN.
Docieramy tam koło 11, więc pokój nie jest jeszcze gotowy- zostawiamy rzeczy na recepcji i ruszamy w kierunku Alony. Jakieś 300 metrów od naszego nowego hotelu znajdujemy bardzo przyjemny bar. Kawę już piliśmy, a fantastycznym zbiegiem okoliczności okazuje się, że mają na stanie kilkadziesiąt rodzajów kraftowych piw. Na Filipinach nie są zbyt popularne (czytaj- mało dostępne), więc głupio byłoby nie skorzystać. I tak oto Maciek łamie swoją żelazną zasadę „NIGDY NIE RÓB TEGO PRZED POŁUDNIEM”. To uruchamia lawinę konsekwencji- drugi stycznia upłynie nam pod hasłem lenia i konsumpcji- później zaliczamy jeszcze bardzo pyszne i tanie wege curry oraz grillowane krewetki w Trudi’s Place, jeszcze później kolejne piwo, a najpóźniej fantastycznego steka z merlina i kalmara na wieczornym plażowym grillu. Alona drugiego dnia po Sylwestrze jest nad wyraz spokojna i wyludniona, tak, jakby wszyscy jeszcze dochodzili do siebie po noworocznej balandze. Rajska plaża, na której nikt cię nie zaczepia i nie szturcha; nie wchodzi w kadr niczyjego selfi... Dobrze się stało, że zostaliśmy.

Zdjęcia (4)

Komentarze (0)