Geoblog.pl    Zingarina    Podróże    FILIPINY pod choinkę    NIC(NIE)ROBIENIE
Zwiń mapę
2017
30
gru

NIC(NIE)ROBIENIE

 
Filipiny
Filipiny, Anda
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20728 km
 
To do tej pory mój najleniwszy dzień. Nareszcie! Odpuszczamy poranne snurki (rekiny będą musiały poczekać) i idziemy na śniadanie do Paula. Jest to dość ekonomiczna opcja, bo, jak do tej pory, albo zamawiasz zestaw ( w którym zawsze znajdzie się jakieś paskudztwo w stylu słodkiej kiełbasy czy wędliny a la mortadela), albo pancake. Na słodko, oczywiście (pancake i kiełbasa- mortadela jest wytrawna- chyba- nie odważyłam się testować). A u Paula sam sobie możesz skomponować. Nie dość, że tanio, to tak, jak chcesz. Paul, podobnie jak w przypadku wczorajszego obiadu, tak i teraz, zadecydował za nas. Zamówił nam na jutro kierowcę i znalazł towarzystwo do współdzielenia kosztów. Sorry, Paul, ale wczoraj wieczorem umówiliśmy się z Danielą- obwiezie nas po wyspie i odstawi pod hotel na Panglao (Panglao jest połączone z Bohol mostem). Ja mam oczywiście wyrzuty sumienia, chociaż wiem, ze Paul wie, że inaczej się umawialiśmy. Po śniadaniu Maciek nurkuje z mężem Danieli, a ja leniuchuję. I bawię się z Kirą, która uosabia słodycz w czystej postaci. Przepraszam- ten szczeniak to cukier z domieszką chili.
Jak do tej pory każda z odwiedzonych wysp jest inna. Nie planowaliśmy tego. Tak wyszło. Bohol wydaje się być najbardziej zbliżony do środkowej części Bali- spokojny, soczyście-zielono-kwiatowo-różowy. Ludzie są pogodni i otwarci, chociaż nikt cię nie zaczepia, nie nagabuje. Krowy pasą się na ulicy albo pod palmami. Na każdym kroku kozy, które najprawdopodobniej pełnią dwojaką rolę: kosiarki i zwierzątka domowego.
Maciek wraca z nurkowania pozytywnie nakręcony i podejmuje jedyną słuszną decyzję- odpuszczamy Oslob. Może przydarzy nam się spotkać rekiny wielorybie gdzie indziej. Może nie. Natomiast nie czulibyśmy się dobrze jadąc tam , po wysłuchaniu i przeczytaniu tych wszystkich paskudnych informacji o „rekiniej turystyce w Oslob”.
Obiad jemy u naszych Austriaków- niezwykle dumnych z własnej kuchni. Nie, żeby było jakoś fatalnie. Moim zdaniem jednak trudno być masterchefem, jeśli chcesz podawać wszystko (a może właśnie o to w tym programie chodziło..): od omleta, przez tradycyjne dania włoskie i, wiadomo, austriackie, po burgery, kuchnię filipińską i owoce morza. Ale jest OK- częstują nas, ich zdaniem, najlepszym lokalnym rumem oraz własnej roboty sznapsem. Zachód słońca ponownie zachwyca.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 10 komentarzy10 130 zdjęć130 0 plików multimedialnych0