Lot o komfortowej godzinie 13. Plan jest taki, że zarzucamy po tabletce Estazolamu, zapijamy piwem i budzimy się po 8 godzinach w Pekinie, oszukując tym samym jet lag. SMS mama: „Weźcie po pół, bo to bardzo mocny środek i będziecie się źle czuli”. Zna się na tych sprawach lepiej niż ja (sama załatwiała), to się posłuchaliśmy. Działa tak sobie. Dwie godziny płytkiego snu, a później przewalanie z boku na bok. Całe szczęście Air China pozytywnie zaskakuje. Wprawdzie bliżej im do UIA, niż do KLM, ale obsługa pomocna, jedzenie zjadliwe, a i piwo dla chętnych się znajdzie, jeśli ładnie poproszą (jest spod lady :)) I tylko godzina opóźnienia. Nam nigdzie się nie spieszy…