Geoblog.pl    Zingarina    Podróże    Girls around the world- KAMBODŻA 2014    O tym jak o mało byśmy nie pomarły
Zwiń mapę
2014
09
lip

O tym jak o mało byśmy nie pomarły

 
Kambodża
Kambodża, Koh Rong Samloem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9381 km
 
Trzeci dzień leje, z przerwami na padanie. Siedzenie dłużej na Koh Rong z bandą nietrzeźwiejących, małoletnich Angoli wydaje się już trochę pozbawione sensu. Postanawiamy przenieść się na położoną obok, zdecydowanie spokojniejszą i mniej zaludnioną Koh Rong Samloem. Problem polega na tym, że prom kursujący między wyspami popsuł sie kilka dni temu. Jednyna opcja, to namówienie jakiegoś rybaka na podwózkę. Nie są jednak zbyt chętni, albo liczą sobie sporo kasy. Podobno to trudna trasa i pełna niebezpiecznych prądów. Dodatkowo pada, i wieje dość silny wiatr a więc i fale wysokie. Nie znamy sie na zbiornikach wodnych, brakuje nam wyobraźni. W końcu znajduje się chętny. 100m od brzegu mam już ochotę zawracać. Jest mi nie dobrze i wpadam w panikę, że wszyscy umrzemy. Dziewczęta raczej wyluzowane. Do czasu. Najgorsze zaczyna sie kilkaset metrów przed osiągnięciem celu. Rozchulał się sztorm i fale odbijają nas od linii brzegowej. Nasz sternik już się tak nie uśmiecha i zawraca w kierunku zatoki, która ma nas ochronić przed wiatrem. Zarzuca kotwicę. Przyklejamy się do pokładu i zamykamy oczy. Zakładam kapok, ale jest rozpruty więc pewnie i tak roztrzaskam się o skały.
- Marta, spędziłaś tyle lat na Mazurach, pomóż panu!
- daj mi spokój Klara, z Mazur to sie nauczyłam grilla rozpalać, a na grilla to się nie zanosi.
Coś tak jakby mniej wieje, więc podejmujemy kolejną próbę... Jasne... MY... my to pozycji embrionalnej, otulone w przemoczony, turecki dywan kurczowo trzymamy się odstających od pokładu desek. Nasz "kapitan" zapieprza od kotwicy do steru i próbuje uratować sytuację. Dobijamy do pomostu ale nie fale nie pozwalają zarzucić kotwicy, która odbija się od skał. Szukamy innego miejsca. Jak już pisałam, na wodzie się nie znamy ale będąc tak blisko lądu i tak daleko, można popaść w paranoję. Wreszcie, nie wiadomo skąd, przypływa pomoc. Wpław. Wskakuje na łódkę i pomaga zaczepić kotwicę o pomost... Kotwicę, która urywa się od liny. (Sic!) i ponownie dryfujemy. Modlę sie do Buddy, bo ze wszystkich bóstw prawdopodobnie ma tutaj najlepszy zasięg. Jak spod ziemi, pojawia się dodatkowa lina, którą udaje się połączyć łódkę z pomostem. Uratowane. Jesteśmy na Em Pay Bay. Kilkulnastu mieszkańców, drugie tyle podróżników... I my. Sztorm sie wzmaga, podobno z dnia na dzień ma być coraz gorzej. Rybak, który płyną z nami nie wyszedł na ląd. Od razu zawrócił, a w tym zamieszaniu nie zdążyłyśmy mu nawet podziękować... Podobno idzie na nas cyklon z Filipin.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Artur B
Artur B - 2014-07-12 21:05
"Modlę sie do Buddy, bo ze wszystkich bóstw prawdopodobnie ma tutaj najlepszy zasięg" - buahahahaha, leze i wyje ze smiechu :D :D :D
 
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 10 komentarzy10 130 zdjęć130 0 plików multimedialnych0