"Później" był dość specyficzny clubbing z naszym tajskim Johnym Bravo, Paulem. Zabrał nas na fire show, cyrkowe sztuczki w wiadro dziwnego alkoholu. Chyba nie wspomniałam o motcie życiowym Paula: drink, drink, party, party, gym, gym... plus X-BOX. Minimalista. Nie używa obuwia, ponieważ trampki niewygodne, a japonki bidny gubił zawsze, gdy się upił...czyli codziennie. Sami rozumiecie. Wracając do domu, Klara rezerwuje nam snurkową wycieczkę.
Pobudka i "pieszy transfer". Szybki Pa Thai podany w typowym tajskim slow motion. Następnie rollercoaster do portu. Wycieczka zapowiada się ekscytująco. Na trasie 5 przystanków na snurkowanie, m.in. Shark Bay, Mango Bay i przepiękna malutka wyspa Nang Yuan. To był mój pierwszy raz, więc wszystkie rybki żółto-różowe, niebieskie rafy, uderzały do głowy. Jakkolwiek pseudo-psychologicznie to zabrzmi; każdego dnia odkrywam w sobie dziecko.
Między przystankami równie interesująco. Tajski lajfstajl nie przestaje zaskakiwać. Snurkuje z nami, "na oko" 17-letnia Tajka. Jednak jej definicja snurkowania jest nieco inna. Polega na regularnym nawilżaniu nabotoksowanych ust i poprawianiu spływającego make upu. Trochę nam głupio z tym zmierzwionymi włosami i przyjaranymi ramionami. Ale odpuszczamy. Królowa jest tylko jedna.
Kolejne ciekawe zjawisko społeczne: WAKACYJNA MIŁOŚĆ, czyli związki Europejczyków z Tajkami. Czy chodzi o seks? Czy o kompleks Lolity? Czy o edypalny właśnie? Rozmawiają ze sobą niezbyt wiele. To raczej "body language" albo "język miłości". Panie nacierają Panom łydki kremami z filtrem (bo Panowie przecież sami nie potrafią). Panowie karmią Panie żelkami, niczym tatusiowie swoje córki. Specyficzny rodzaj symbiozy, której nie możemy pojąć. Widocznie jesteśmy zbyt ograniczone i mamy ciasne pomysły.
PS: może to dziwne, ale ogromne wrażenie zrobiła na mnie martwa rafa- wyglądała jak gigantyczne, wyprane z kolorów podwodne cmentarzysko. Na jednym z nich znalazłyśmy niepokojącą ilość ohydnych, czarnych bezkształtnych wielkich glist.
Agata: Klara, dam Ci 100 Bahtów, jak tego dotkniesz.
Klara: Mogę dotknąć patykiem.
Agata: Wtedy dam Ci tylko dychę.
Klara: (dotknęła przez patyk) Fuuu, jest jak galareta.
Agata: Aaaaaaa! Niechcący stanęłam! Dawaj stówkę!